niedziela, 31 października 2010

Więcej nie znaczy lepiej.


Predator ! Jak świat długi i szeroki znajdzie się zawsze ktoś, kto kojarzy tą dumną rasę kosmicznych wojowników, którzy polują na wszystkie niebezpieczne (Obcy) czy bardziej żałosne i słabe (ludzie) istoty. Ten okrutny, ale też dumny i honorowy kosmita po raz pierwszy pojawił się w 1987 r. w słynnym 'Predatorze' z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Był to film, który większość z fanów s-fi na pewno zna czy chociaż kojarzy.
Niestety, część druga nie powtórzyła sukcesu pierwowzoru, choć pomysł był ciekawszy - umiejscowienie Predatora w mieście pełnym potencjalnych ofiar gwarantował o wiele więcej akcji i dynamiki, jednak nie miał już tyle klimatu, co napięcie dżungli z jedynki.
Po dobrym, choć chłodno przyjętym przez krytykę 'Aliens versus Predator' oraz kompletnym badziewiu - części drugiej, dosyć długo przyszło nam czekać na historię o kosmicznych łowcach. I tak, w 2010 roku dostaliśmy zapowiadaną jako trzecią część Predatora- 'Predators' !

Nie byłem dość przychylnie nastawiony do filmu, ponieważ - Adrien Brody. Serio, ten człowiek kompletnie nie nadaje się do kina akcji ! Można go zaakceptować jako płaczliwego pianistę, ale główny bohater w filmie akcji ?! Jakim cudem ? No cóż, do filmu zasiadłem z maksymalnie neutralnymi oczekiwaniami- w końcu trzeba dać ludziom szansę. Czy to pomoże 'Predatorsom' ?

Film zaczynamy od widoku Brody'ego, spadającego na ziemię w olbrzymiej wysokości z dziwnie błyskającym urządzeniem na sobie. To naturalnie spadochron, który po subtelnym uruchomieniu (czyt. chaotycznym waleniu) odpala, dając głównemu bohaterowi -Royce to jego imię- szansę na przeżycie. Kilka sekund dzielnego Brody'ego na ziemi i bang ! Tytuł pojawia się znienacka. Tak nastrojowo.

Okazuje się, że Royce nie będzie sam (w końcu musi być jakieś mięso armatnie do wybicia, prawda ?) - zaraz spada jakiś meksykańskojakiś macho, dalej widzimy Rosjanina Nikołaja z minigunem, a zaraz żydowską snajperkę Isabelle, murzyna z jakichś afrykańskich oddziałów,
członka Yakuzy, skazańca oraz lekarza- fajtłapę. (Hmm, ciekawe kto tu nie pasuje do reszty !)
Nasza drużyna nie pamięta niczego od chwili wylądowania, wiecie, błysk i już budzili się w powietrzu. Słyszymy także kilka teorii na temat obecnej sytuacji - porwanie, eksperyment, test- bla bla. Tylko nasz dzielny Royce ma gdzieś czemu wszyscy znaleźli się w dziwacznej dżungli i idzie dalej, by się z niej wydostać. Reszta nie umie myśleć sama i naturalnie podąża za nim.
Film cały czas daje nam te mało wyrafinowane poszlaki, że to nie rodzima planeta Ziemia - a to dziwne ruiny, a to wariujące magnesy etc. Royce ponadto rozpoznaje profesje KAŻDEGO człowieka z drużyny- czytał jakiś militarny magazyn najpopularniejszych jednostek świata ? I oczywiście dzieli się podejrzeniami o dziwacznym doktorku z Isabelle która jak pewnie większość zgadła, będzie czuć do niego taką niechęć, że na końcu się w nim zakocha. Chwila gadki (Brody robi to oczywiście chrapliwym głosem Batmana, by brzmieć poważniej) i idziemy dalej przez dżunglę. Czemu nie.

W trakcie kolejnego spacerku gromadka zabijaków odkrywa dziwne klatki, jednak nie wiadomo co się w nich znajdowało. To może miało budować nastrój podejrzenia, ale wyszła tylko bezsensowna scena. Kilka minut później mamy już prawdziwą akcję, w której, ekhem - DOŚWIADCZENI LUDZIE Z JEDNOSTEK WOJSKOWYCH (a przynajmniej w większej części) wpadają w serię pułapek, ściągniętych z 'Predatora'(muzyka, którą jest okraszony , naprawdę rani moje uszy)Go, Arnie ?
Otóż nie, choć blisko. Pułapki zastawił pewien marine (jakby nie inaczej), który chciał się bronić przed Jeszcze Nie Wiadomo Czym. (znów gadka Batmana, ekhem, Brody'ego) Niestety nawet one mu nie pomogły, ponieważ leży martwy, a wszyscy nie zwlekając za bardzo, idą dalej, plus coś ekstra - nareszcie film pokazuje widmo predatorskiego hełmu, którego właściciel obserwuje czarnego członka drużyny. To oczywiście kolejne zerżniecie z 'Predatora', kiedy indiański członek oddziału spoglądał na niewidzialnego łowcę. Chwila grozy (w odróżnieniu od Indianina, murzyn wydaje się być naprawdę spanikowany) i wszyscy docierają na skraj dżungli gdzie wreszcie widzimy- tak, to nie jest Ziemia, tylko planeta, z której widzimy inne..planety. To naprawdę zabawne, że ani jeden z naszych bohaterów nie zadaje nawet najmniejszego pytania na temat tego widoku, chociaż zwykle każdy na takim miejscu okazałby jakieś emocje. Nie czas na nie, ponieważ- tak jest ! - kolejny spacerek, coś dziwnego przelatuje nad głowami drużyny i mamy walkę z..jakimś psopoodnym stworem. Po raz kolejny widzimy profesjonalne szkolenie naszych zabijaków, którzy strzelają jak opętani w JEDNEGO STWORA PRZEZ KILKANAŚCIE SEKUND. Serio, to jednej stwór, a zważcie na to - mamy miniguna, snajperkę, dwa karabinki, kałacha, pistolet i coś w rodzaju shotguna. To za mało ? Do zabicia tego stwora potrzebna jest pieprzona wyrzutnia rakiet ?! Stworów jest naturalnie więcej (około pięciu) i dlatego doktorek oraz skazaniec panikują (rozsądniej byłoby zostać z uzbrojonymi ludźmi, ale co tam) Doktorka ratuje Isabelle, zabijają potworka JEDNYM STRZAŁEM, zaś skazaniec po krótkiej walce wręcz, zostaje uratowany przez murzyna, który -naturalnie- zabija stwora krótką serią z kałasznikowa. No co, teraz można. Potem dwie niesamowicie głupie sceny tj. Royce odcinający bagnetem łeb dla pseudopieska, oraz Isabelle, która mimo strzałów w głowę, nie może zabić stworka. Do diabła, jaka jest w końcu odporność tych stworzeń ?! Czy one giną kiedy mają na to ochotę ? Scena kończy się już na szczęście gwizdkiem, który odwołuje jednego pieska, a Royce- znów jako źródło fabularne- wyjaśnia mniej kumatym, że 'polują na nas' (wciśnijcie w to zdanie więcej charczących i basowych dźwięków, a zabrzmi dopiero męsko). Aha i przy okazji zginął Meksykanin, nie pytajcie jak, jestem pewien, że on sam nie wie. Reszta zostawia jego trupa (to tak idiotyczna pułapka, że naprawdę ciężko się nie zorientować) i kolejnym (!) spacerkiem dociera do..baraków Predatorów ? Panuje tu prawdziwy burdel, czaszki walają się wszędzie, wiszą trupy i...ALLELUJA ! Po 37 minutach widzimy Predatora ! Ten jest jednak inny - bez zbroi i maski, przywiązany do dziwnego słupa. Jeśli nie wiecie czym sobie zasłużył na taki los...to możecie równie dobrze olać jego postać, bo film nigdy nie wyjaśnia tej sceny widzowi.
Royce gdzieś znika, Predatorzy w końcu atakują, zabijając murzyna i zmuszając do ucieczki pozostałych, którzy skaczą z wodospadem (razem z Roycem, pojawiającym się w międzyczasie, co daje nam kolejną scenę bez sensu). Potem kilkusekundowy pokaz trzech predatorów i znów przenosimy się do naszej czeredy. Okazuje się, że Royce wciągnął resztę celowo w predatorskie baraki, by przekonać się z kim mają do czynienia. Właściwie nie wiadomo, co mu takowa wiedza daje, jednak chłop argumentuje tak męskim głosem, że i nawet ja wymiękam. Reszta także. Isabelle, opowiada ocalałym fabułę pierwszego predatora (naprawdę śmieszne zabiegi, by powiązać to gówno z jedynką). Po tym jakże krępującym momencie, wszyscy zgodnie postanawiają się okopać, bo po dwóch zgonach słusznie podejrzewają, że spacerowanie z miejsca na miejsce najlepszym pomysłem nie jest. Okopują się zatem..za pniami drzew i gadają jak na pikniku. Te bezsensowne rozmowy (miały pokazać nam uczucia i głębię bohaterów, pff) przerywa nam pisk stworka. Atak piesków ?
Niezupełnie. Doktorek wystawiony jako przynęta jest goniony przez stworka dziwnie przypominającego te z Prototype czy Dark Sector. Tajemnicza zżynka nie żyje jednak długo, zabita przez...Morfeusza ! A raczej Nolanda, który korzystając z technologi Predatorów (co nie jest dokładnie wyjaśnione JAK, odkąd wiemy, że Predator używa swojego naręcznego komputera do operowania kamuflażem etc. , komputera, którego NIE DA SIĘ ZDJĄĆ). Zresztą. Noland, jak na jedynego sprytnego, ukrywa się w najmniej sprytnym miejscu - ogromnym wraku statku. Pytania czemu Predatorzy nie chcieli sprawdzić tak rzucającego się w oczy obiektu zastawiam wam do zadania. Cała drużyna ma zatem mały wypoczynek w tej siedzibie, Noland pokazuje, że nie do końca z nim w porządku, informuje także resztę, że całe sprowadzanie ludzi odbywa się cyklicznie, Predatorzy uczą się zachowań nowo przybyłej ofiary etc. Burzy także nadzieje Royce'a na ucieczkę z planety (nasz hiro chciał buchnąć obcym statek i polecieć nim do domu) i udaje się na spoczynek.Czas na bezsensowne rozmowy ! Doktorek po raz kolejny łazi i gada z innymi bohaterami, Japończyk znajduje katanę (czemu nie, dla mnie mógł znaleźć nawet falloutowy blaster ), Isabelle gada o wojennych dramatach, Royce nadal o sposobie ucieczki (chce wykorzystać tego związanego Predatora) bla bla bla..oczywiście znów urywamy ten moment akcją ! Okazuje się, że Noland chce zaczadzić naszych bohaterów, bo uważa, że..będą nieprzydatni ? Za dużo jedzą ? Royce przepędza zdrajcę wystrzałem, który -uwaga- natychmiastowo zwraca uwagę Predatorów. Co, nie mogli zbadać tak wielkiego wraku wcześnie ? Co jest z tymi kosmitami nie tak ?!
W każdym razie, Predatorzy przybywają, zabijają Nolanda (który jak na najbardziej doświadczoną postać w tym filmie, daje się zabić jak ostatni dureń), reszta ucieka, doktorek się gubi, Nikołaj przybywa mu na pomoc ( bohatersko poświęca się w obronie postaci, którą znał raptem kilka godzin), zabijając jednego z Predatorów za pomocą detonacji ładunków wybuchowych, które na szczęście taszczył ze sobą. To jest- wiem, że po tym wszystkim ciężko w to uwierzyć - jednak z najgłupszych scen filmu. Predator trzyma postać, która pokazuje mu detonatory ! Jak bardzo niedorozwiniętym trzeba być, by nie zwiać ? I ktoś mówił kilkanaście minut wcześniej o doskonaleniu technik walki przez Predatorów ?! Ta scena jest tak tania, tak nierealna, że nadaje się do jakiejś kreskówki ze Zwariowanych Melodii ! Grr.
Reszta ucieka w końcu w wraku, ginie skazaniec, który poświęca się (to jakaś mania ?!) z dość marnym efektem, reszta biegnie przez łąki, yakuzowy gangster zostaje, by walczyć jeden na jednego (tak jak indiańskie komandos z 'Predatora')..choć całkiem nielogiczna (widzieliśmy dwóch predatorów obok siebie, zatem oczywiste, że obaj ścigają grupkę, ale nagle jednemu z nich chce się przestrzegać reguł walki ?!), jednak to jest najlepsza scena walki w całym filmie. Oczywiście, że i nasz samuraj i Predator giną, jednak to całe napięcie podczas pojedynku jest całkiem nieźle zbudowane.
Trio (Royce, Isabelle oraz doktorek - ktoś jest zaskoczony ?) uciekają dalej, doktorek wpada w pułapkę dosłownie z dupy, zostaje okulawiony, krótka sprzeczka, Brody pokazuje jaki z niego twardziel i zostawia ich dwoje, dociera do tego bajzlu i uwalnia związanego predzia, ten szybko ubiera się (przekonująco cały ekwipunek miał obok) , przywołuje statek, Royce biegnie tam..i zaraz mamy kompletnie zrujnowaną, potencjalnie bardzo interesującą scenę walki między uwolnionym, a ostatnim z trójki polujących predatorów. Co takiego można tu spieprzyć ? Ano wszystko. Żadnej walki na odległość, używania którejś z broni predatorów..nie, nie, nie. Mamy zwyczajną barową przepychankę dwóch napitych żuli ! Ta walka jest tak zła, że muzyka musi grać głośniej, dorabiając dynamizm i napięcie. Uwolniony predzio naturalnie ginie, zwycięzna detonuje diabelnie wolno lewitujący statek, a my widzimy Isabelle oraz doktorka (zostali schwytani w sieć w międzyczasie) w jakimś dole. Czemu nie zabito ich od razu ? Kto tam wie. Doktorek -SZOK !- okazuje się psychopatą, rani snajperkę zatrutym skalpelem, który powoduje powolny paraliż ofiary. Wyjaśnia kilka chwil, że tutaj mu dobrze, bo jest wśród potworów, bla bla..Royce wraca, bo najwidoczniej spóźnił się na lot, wyciąga kumpli, rani doktorka (w zasadzie czemu Isabelle dała się podejść tak łatwo, a on nie ? przywilej głównego bohatera ?) i przygotowuje się do walki z predatorem.
Błoto ? Durne kluczenie pośród obiektów ? Royce całkiem chytrze podchodzi do sprawy, wzniecając w całym śmieciowisku-obozowisku pożar. To pozwala mu uniknąć wykrycia przez termowizję predatorskiego hełmu. Ale najpierw- druga najgłupsza scena filmu. Royce podkłada granaty na ciele doktorka, które detonują z naprawdę bliskiej odległości przy predatorze, ale ekhem, NIE ZABIJAJĄ GO ! To jakieś sześć, powtarzam, sześć granatów, które tylko odrzucają kosmitę. Co, poprzedni predator zabity tak samo miał mniejszy pasek życia ?! GDZIE TU LOGIKA ?!
Zgodnie z założeniami Royce'a predator nie może wykryć naszego herosa i dostaje toporkiem, w walce bezpośredniej jakieś sześć, siedem razy. Dobry boże, rozumiem, że nie widzi na odległość, ale w walce wręcz ? Ciepło ogłupia predatory ?! Czemu Royce nie użył po prostu snajperki Isabelle i nie strzelił kosmicie w łeb ?! Dobra passa nie trwa długo, ponieważ okazuje się, że predzio ma także inne -duuuuh- wizje. Między innymi wykrywacz bicia serca. Sytuacja głównego bohatera nie wygląda ciekawie, jednak nasza dzielna pani snajper, które paraliż już przekonująco przechodzi, strzela do kosmity, Royce, który jeszcze przed sekundą leżał na ziemi jak dziecko, kilkoma mocnymi uderzeniami dekapituje Predatora (nie mógł tak od razu ?! ten predzio chyba naprawdę miał pasek życia )Nareszcie. Za zakończenie widok spalonego obozowiska i nowych spadochronów. I chrypkiego głosu Brody'ego, który nadal wierzy na sposób ucieczki z tej planety. Uf.

No i to byłby cały film, całe Predatorsy. Jak wrażenia ? Kompletnie gówniany, zapchany tanimi scenami, mało ciekawymi bohaterami i fabułą film, który prędko zostanie zapomniany. Brody choć stara się być twardziele..stara się. Jego starania zaś wzbudzają mój śmiech. To nie Arnie ! Po raz kolejny film skupia się na ludziach, zamiast na Predatorach, nie wiadomo po co ci kosmici w ogóle zadają sobie trud sprowadzania ludzi do siebie, skoro w poprzednich filmach z powodzeniem polowali na Ziemi ! Nie polecam oglądania tego filmu nikomu. Nikomu. Rąbnijcie z niego z plasma castera i obserwujcie jak wiatr rozwiewa pył.

Plusy:
- eee..walka samuraja z predatorem ?

Minusy:
- schemat
- nieciekawe postacie
- fabuła
- kompletnie głupie sceny rodem z lat '70
- mało predatorów jak na film z nimi w tytule
- brak klimatu
- długość
- brak logiki
- zżynka z pierwowzoru, brak oryginalności
- dobre efekty specjalne nie gwarantują dobrego filmu
- hmm..cały film ?

Ocena:
2/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz