piątek, 23 lipca 2010

Gorąco



Wszystko zaczęło się od tego, że miałem malować niby-płotek.


Jak zwykle gorąco, dodatkowo przed południem, znalazłem przed malowaniem masę energii, która niegdyś, w szczenięcych latach została by spożytkowana na wymówki. Teraz włączyłem po prostu nieśmiertelnego liska oraz foobara.

Lisek rutynowo wypluł trzy, te same jak zwykle, strony, które o tej porze wionęły pustką i stagnacją. Koła ratunkowe w postaci fotoblożków i blogów również dawały w kość. I mniej więcej dlatego założyłem własnego blożka, własna kopalnię samorodków głupot i żalów.

Blogi. Kiedyś egzotyczne słowo, dziś powszechniejsze od codziennej kanapki z serem. Nie ukrywam, miałem kilka blogów, każde nie dożyły nawet pięciu miesięcy. Zwykle pisane dla kogoś, potem ten ktoś jakoś znikał...wicie-rozumicie. Zobaczymy jak pociągnie ten, jak długo będzie mordował się z furmanką pełną moich myśli. Kej-goł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz